Tutaj mam mały problem z terminem. Nie wiadomo, czy koncert można w ogóle nazwać wizytą w tym czy innym kierunku muzyki współczesnej i tym arcydziełem. Jeśli chodzi o The nedvdydy brothers i ogólnie o Folk, nadal chodzą na koncerty. Ale czy to wciąż koncert, w którym ktoś przychodzi do miejsca, w którym tylko głośniki duc Duc trąbią tak głośno, jak to możliwe, a ludzie toczą się po ziemi w błocie? Albo jak to się nazywa. Od dawna nie zaliczam się do młodych ludzi i nie mam z nimi kontaktu, więc nie wiem, jak to nazywają. Ostatnio widziałem, jak niektórzy muzycy i ludzie w Internecie biegają po scenie w kółko.
kiedyś widziałem coś podobnego w Turcji i tam dla nich był to rodzaj tańca. Pomyślałem więc, że to ujęcie z miejsc i byłem zszokowany, gdy dowiedziałem się, że akcja tego spektaklu rozgrywa się w naszym kraju, za jakąś bezimienną wioską? To nie jest. Przypomniałem sobie, że kiedy moja babcia po raz pierwszy zobaczyła taniec na dyskotece, stwierdziła, że to nie Taniec. To po prostu inny czas. Dowiedziałem się w Internecie, że nazywa się to Mosh-Peet i jest bardziej brutalną wersją pogaństwa. Nie ma już tańca. Cóż, myślę, że myliłem się co do tematu.
ale są też koncerty muzyki współczesnej, na których czasami pojawiają się melodie. Nie można zaprzeczyć, że to kwestia gustu. Niektórzy pokochają występ zespołu court, inni będą mniej wymagający, a inni będą słuchać zachodniej muzyki, ale wszystko to można bezpiecznie włączyć do koncertu. Nie wszyscy są tacy sami i tak jak ludzie nie zgadzają się co do polityki, tak samo nie zgadzają się co do muzyki. Jeden jedzie w piątek do Rudolfinum, a drugi do klubu, w którym można się dobrze bawić. Który z nich smakuje lepiej? Nie można osądzać. Będzie to opinia osoby trzeciej, czyli sędziego. I jasne jest, że pochyla się po stronie tych, którzy są mu bliscy.